-A Ty brygadzista na co jesteś chora?
-Ja jestem po dwóch zawałach.
-Łuùuu. A do ilu kilo możesz dźwigać?
-Do dwóch.
- To dwie butelki wódki i finito.
-I takie zakupy robię.
Wśród pracowników w zakładzie pracy chronionej rozmowy jak przed gabinetem lekarskim. Ale to dobry sposób aby zacząć rozmowę, zwłaszcza jak przebywa się ze sobą siedem godzin.
W pracy.
-Pani brygadier. Jestem Bogiem.
-No i...
- Ale Ciebie zapytam: mogę iść zapalić?
-Znaj łaskę Pani: idź.
To dziwne uczucie.
Szedł po chodniku w stronę domu. Głowa wysoko, włos rozwiany. Patrzył w dal, tuż za horyzont. Słońce było wysoko i śmiało się promieniami po jego ciele. Czuł przyjemną gorąc na plecach. Zapatrzony w święte blaski, poczuł jak dusza wyrywa się z ciała. Po krótkim wachaniu odezwała się od ziemskiej powłoki i robiła za przewodnika. Szła rozsiewając blask dokoła.
Czy to rozdwojenie jaźni?
I znów atak z przyczółka. Nagła myśl:
"Jestem ostatnim Bogiem na Ziemi. Po mnie już tylko zgliszcza i ostateczne Wybawienie Ducha".
Boże wybacz, że w Wielki Post wkraczam na Twoje terytorium.
-I co? Przedłużyli Ci umowę?
-Tak.
-A cieszysz się?
-Taaa.
-A nie widać.
-Bo łeb mi szaleje.
-Jak szaleje to urżnij niepokorny łeb.
-No o to chodzi, że próbowałem. I dlatego zamknęli mnie w psychiatryku.
-Jak tam wczorajszy dzień?
-Walentynki?
-Ta.
-Dzień jak dzień. Żadna rewelacja. Ale wieczór... Słuchaj. Wchodzę do sypialni a tam kobieta ubrana w seksowną podomkę leży na łóżku, głaszcze się po kroczu i mruczy do mnie: dzisiaj będę twą suką.. Ech... Co się później działo...
-No co?
-Domyśl się. - po chwili - A jak u Ciebie Walentynki? Było cuś?
-U mnie? ... Ja oglądałem ten sam film co ty...
Czasem fantazja ponosi w różnych kierunkach. Często w tych, które czają się w zakamarkach naszej podświadomości.
-Oooo mam do Ciebie prośbę. Jak znajdziesz długopis na taśmie to chętnie go przytulę.
- To teraz mi to mówisz? Trzeba było się do mnie zgłosić dwa tygodnie temu!
-Czemu?
-Bo dzisiaj by to do mnie dotarło - po krótkim milczeniu padły słowa wyjaśnienia - Leki biorę.
Władca taśmy przyszedł na inspekcję. Poprzybijał żółwia, z każdym zamienił po trzy zdania.
W końcu trafił na stanowisko, które zajmował Jaśko.
-O panie Jasiu, widzę, że się brodę zapuszcza.
-Zapatrzyłem się w pana ... bo też chcę być dyrektorem, dodały głosy.
Zachował się trochę jak świnia... To był spontaniczny atak, ale obrana już przemyślana.
-Siostra, ta fryzura to pasuje Ci jak Pudzianowi szpilki. I zanim przeprowadzić na mnie atak to pamiętaj, że ja jestem bardzo wrażliwym chłopcem.
